Wynik zwycięzcy tym bardziej budzi szacunek, że został osiągnięty w samochodzie dostawczym Mercedes-Benz o mocy 163 KM.
Nie łatwo było dojść do samego finału – podczas odbywających się w całej Polsce w maju eliminacji do konkursu stanęło niemal 1200 kierowców. Ich zadaniem było uzyskanie jak najniższego średniego spalania na ustalonej trasie przejazdu. Podczas całego konkursu, umiejętności uczestników testowane były w Mercedes-Benz Vito 116 CDI kombi w wersji siedmioosobowej.
32 najlepszych uczestników zostało zaproszonych do Sobieni Królewskich, gdzie 18 czerwca miał miejsce finał konkursu. Wyniki zaskoczyły organizatorów – na 60-kilometrowej trasie testowej, uczestnikom udało się uzyskać średnie wyniki spalania na poziomie ok. 4 litrów na 100 kilometrów.
Niepokonanym Mistrzem okazał się Pan Jacek Siwicki, który uzyskał fenomenalny wynik 3,3 l/100km! O wysokim poziomie zawodów świadczy to, że drugi w klasyfikacji Sebastian Sadłocha osiągnął wynik 3,4 l/100 km, a wynikiem 3,5 l/100 km mogło się pochwalić dwóch zawodników - Maciej Adamski i Jesper Rainer, jednak ten pierwszy przejechał trasę w krótszym czasie i to on stanął na najniższym stopniu podium.
Zwycięzca, poza tytułem Mistrza Ekonomicznej jazdy ma 3 dni na wybranie dla siebie nagrody. Decyzja nie jest łatwa – musi zdecydować między rocznym zapasem paliwa o wartości 18.000 zł, a ekskluzywnym wyjazdem VIP z zespołem Mercedes-AMG-Petronas na zawody Formuły 1 na torze w Hockenheim.
O wypowiedź poprosiliśmy zwycięzcę, Pana Jacka Siwickiego.
- W jaki sposób dowiedział się Pan o Grand Prix Van Economy?
Usłyszałem reklamę radiową konkursu przy śniadaniu i pomyślałem „co mi tam, prawo jazdy mam, dostawczaka też, spełniam w 100% wymagania”, więc popijając kawę zalogowałem się na stronie i wysłałem swoje zgłoszenie. Minęły dwa dni i dostałem zaproszenie od dealera na jazdę konkursową. Po trzech tygodniach odebrałem informację, że zakwalifikowałem się do finału. Dalej to już z górki i z wiatrem, wiadomo - tak najoszczędniej.
- Motoryzacja to Pańska pasja, czy jednorazowa przygoda?
Z motoryzacją związany jestem od najmłodszych lat. Startowałem w rajdach samochodów terenowych jako pilot w załodze mojego taty w barwach Automobilklubu Łódzkiego. Motoryzacja to w moim przypadku także szkoła, karting, serwisy w których byłem zatrudniony, własna działalność i hobby (motocykle). U mnie w magazynach zawsze znajdzie się miejsce na wszystko, co ma silnik spalinowy.
- Czy przygotowywał się Pan specjalnie do startu w zmaganiach?
Nie. W Vito, podczas finału, siedziałem drugi raz w życiu.
- To jak udało się Panu osiągnąć tak rewelacyjny wynik?
To wszystko przez Tomka Kuchara. Wymyślił, że przed ruszeniem w trasę każdy startujący obstawiał swój wynik. Obstawianie przypominało licytację w dół. Startowałem pod koniec drugiej grupy i wszystkie realne wyniki były już obstawione przez konkurencję. Popuściłem więc wodze fantazji i zalicytowałem zużycie na poziomie 2,9 l/100 km. Tomek zrobił duże oczy i zapytał czy nic mi nie jest. „Takim ciężkim samochodem, tylko tyle?” Potwierdziłem. „Będę trzymał za Ciebie kciuki,” odrzekł Tomek. Podczas jazdy starałem się tylko go nie zawieść i wykonać plan. Niestety, nie udało się, przeceniłem swoje możliwości o 0,4 l/100 km. Ale Vito ma potencjał, potrenuję i się poprawię.
- Czy jeździ Pan samochodem dostawczym na co dzień?
Tak, jeżdżę Fiatem Ducato. Szczerze mówiąc staram się jeździć jak najmniej. Rocznie pokonuję między 20 a 50 tysięcy kilometrów wszystkimi pojazdami, które mam. Często po centrum miasta poruszam się rowerem... wszędzie mam blisko i parkuję wszędzie...
- A wybrał Pan już nagrodę?
Tak, wybrałem...